W lutym wydawnictwa wypuściły aż 3 książki o pielęgniarkach, o czym pisałam zresztą tutaj – klik. Jak tylko dotarła do mnie informacja o nowościach, zamówiłam jeszcze przedpremierowo! Musiałam je mieć i koniec. W oczekiwaniu na premierę obserwowałam nastroje wśród pielęgniarek. Część z nich nie mogła doczekać się tak jak ja, natomiast zdecydowana mniejszość podchodziła do tego nieco sceptycznie, na zasadzie – po co czytać o czymś, co stanowi dla nas chleb powszedni. Trzeba jednak przyznać, że książka skierowana jest głównie do osób, które nie mają związku z pielęgniarstwem. Przybliża realia pracy tym ludziom, którzy swoje wyobrażenia o pielęgniarstwie opierali na serialach, domysłach i mniejszych lub większych doświadczeniach ze szpitala.

Nie ukrywam, że kocham książki. Mam w domu pokaźną biblioteczkę – od czasu przeprowadzki jeszcze w kartonach, niestety. Jestem typem człowieka, który stara się być otwartym na świat, zawsze ciekawym i brnącym do przodu. Aby wyrobić sobie o czymś opinię, muszę to poznać na własnej skórze, a w tym przypadku zatopić się w lekturze. Za czytanie zabrałam się od razu, jak tylko wydobyłam z paczkomatu swoją upragnioną przesyłkę.

Na pierwszy ogień poszła książka “W czepku urodzone”, napisana przez autorkę bloga o bliźniaczej do tytułu nazwie – W czepku urodzona.

Weronika Nawara jest pielęgniarką. Byłam naprawdę ciekawa, co zastanę w środku. Jest to pierwsza w Polsce książka o pielęgniarkach, napisana przez pielęgniarkę. Nie wiedziałam, czego się spodziewać. Pożarłam ją w niedzielne popołudnie. Gdyby ktoś zapytał, czy warto przeczytać w czepku urodzone, powiedziałabym mu, że na pewno nie jest to książka dla wszystkich, ale najlepiej sprawdzić to samemu. Na pewno jest mniej szokująca od Tajemnic pielęgniarek M. Fijewskiej – choć staram się nie porównywać tych dwóch różnych książek, to jednak trudno tego uniknąć, ponieważ obie wyszły w tym samym czasie, a oprócz tego obie są pierwszym książkami wnikającymi tak głęboko w środowisko pielęgniarskie. O Tajemnicach pielęgniarek będzie osobny wpis.

Kiedy warto przeczytać “W czepku urodzone” Weroniki Nawary, a kiedy warto je sobie odpuścić?

Odpuść sobie W czepku urodzone, jeśli oczekujesz, że znajdziesz tam wyidealizowany obraz zawodu i peany na jego cześć.

Tak nie jest. To książka o życiu i pracy takiej, jaka jest naprawdę.

Pielęgniarki opowiadają o swojej szpitalnej codzienności, o tym jak ich zawód jest postrzegany przez społeczeństwo – nieznajomych, przyjaciół, rodzinę i współpracowników, a także przez nie same. Bez lukru, ale też bez dramatyzmu, szczerze.

Z licznych wypowiedzi wyłania się wizerunek pielęgniarki, która jest po prostu człowiekiem i co za tym idzie, jak każdy ma wiele niedoskonałości. Nie jest tak, że do tego zawodu trzeba mieć specjalne powołanie, które w magiczny sposób sprawia, że każdego dnia bez mrugnięcia okiem można oglądać choroby, śmierć i rozległe rany. Nie jest też tak, że pielęgniarek nie rusza w żaden sposób higieniczna strona opieki nad pacjentem, tzw. zmienianie pampersów, którą wszyscy uwielbiają zaznaczać, choć to zaledwie ułamek pracy pielęgniarki. Nie jest tak, że istnieją cyborgi całkowicie odporne na czyjś ból.

Jestem pielęgniarką, więc nic co ludzkie, nie jest mi obce. Wszystko jest kwestią przesuwania własnych wewnętrznych barier. Kiedyś moja babcia powiedziała, że ona by tak nie mogła i trzeba mieć do tego wielkie powołanie, a przecież nikt nie rodzi się ze specjalną zdolnością zobojętniania na niektóre rzeczy i zniesienia ich więcej niż inni. Książka może chwilami szokować osoby, które nie są związane ze środowiskiem medycznym.

Odpuść sobie, jeśli spodziewasz się, że książka to taka biblia narzekania na zarobki pielęgniarek i ich przeciążenie pracą.

Na zasadzie my dobre, ale ten świat zły. Oczywiście aspekt zarobków i niedoborów kadrowych został ujęty, ale to tylko mały fragment całości. Autorka nie skupia się wyłącznie na tym. Z książki dowiemy się, co w zawodzie pielęgniarki jest piękne, co przynosi satysfakcję oraz co sprawia, że niektóre pielęgniarki stają się wrednymi zołzami.

Zauważyłam, że ludzie mają dziwną manierę zwracania się do pielęgniarki na “Wy”, jakoby pielęgniarki nie były społecznością różnych, indywidualnych jednostek. Sama doświadczyłam tego ze strony znajomej osoby, gdy dłuższy czas temu udostępniłam jakiś artykuł o strajku, który w zasadzie mnie nie dotyczył – “bo wy to tylko strajkujecie”, “bo wy chcecie ciągle podwyżek”, “bo wy to wciąż takie przepracowane”. Ciągle tylko “wy” i “wy”, choć przeciętny Polak nie ma w całym swoim życiu styczności choćby z 1 procentem pielęgniarek, które wykonują zawód w naszym kraju. W grupie niecałym 300 tys osób natrafimy na przeróżne charaktery i postrzeganie tej społeczności poprzez pryzmat kilku, a nawet kilkunastu osób jest niedorzeczne. Stąd też spodobała mi się formuła książki, w której mamy wypowiedzi pielęgniarek z różnym stażem pracy, z różnych oddziałów – każda z nich opowiada o życiu ze swojej własnej perspektywy.

W świecie, w którym pielęgniarki bywają takimi “Kasiami” bez imienia i osobowości nawet dla najbliższych współpracowników, książka “W czepku urodzone” pozwala spojrzeć na każdą z nich jak na człowieka po prostu, z własnymi przejściami, aspiracjami, problemami.

Jestem przekonana, że po przeczytaniu książki niektóre osoby postawią sobie pytanie, czy naprawdę można czuć się bezpiecznie w szpitalu, w którym na 40 pacjentów są zaledwie 3 pielęgniarki, z czego 2 z nich są od 36 godzin na nogach.

I dlaczego ktokolwiek idzie jeszcze na pielęgniarstwo? Na to ostatnie pytanie nie znajdziesz jasnej odpowiedzi. Uznaj, że tacy wariaci się zdarzają. Część z nich po odebraniu prawa zawodu wyjeżdża za granicę, część chowa prawo wykonywania zawodu w szufladzie i znajduje inny sposób na życie, a pozostali dodatkowo odkrywają w pielęgniarstwie swoją pasję. Jednak po latach podcinania skrzydeł, bycia na pierwszej linii frontu roszczeniowości i agresji, braku szacunku pasja się wykrusza i zostaje tylko praca, którą po prostu trzeba zarobić na chleb. Nie ma już powołania, głębi i drugiego dna.

Jest zołza, ale nawet największa zołza trochę przestanie się zołzić, gdy jej ciężko chory pacjent, którym się zajmowała wyzdrowieje, a na odchodne uśmiechnie się, pomacha ręką i powie dziękuję.

Boisz się prawdy o środowisku, w którym tkwisz (w przypadku pielęgniarek).

Człowiek człowiekowi wilkiem, a pielęgniarka pielęgniarce jeszcze większym. Mobbing w pielęgniarstwie to chleb powszedni – plotkowanie, obgadywanie, poniżanie i donoszenie to najczęściej spotykane formy gnębienia w pracy. Stąd w niektórych placówkach jest olbrzymia rotacja personelu. W takich miejscach przychodzą osoby, które odchodzą, zanim zdążą się dobrze wdrożyć i zorganizować. Zła atmosfera w pracy przekłada się nie tylko na życie prywatne pielęgniarek – rykoszetem obrywają pacjenci.

Pielęgniarki to grupa, która zazwyczaj stawia sobie wysokie wymagania, co do jakości pracy, przez co dochodzi do sytuacji, w których poplątane kable urastają do rangi nie wiadomo jak wielkiego problemu. Z moich obserwacji wynika, że nikt nie jest kryształowy i nie ma takiej osoby, która zrobiłaby wszystko idealnie, ale ludzie dzielą się na tych, którzy zdają sobie z tego sprawę, więc po prostu rozprostują ten kabel i po sprawie, a są też tacy, którzy zwołają polowanie na czarownice i tego kabla nigdy Ci nie zapomną, po czym za tydzień nieświadomie zostawią po sobie taką samą plątaninę.

Nie lubisz trudnych pytań, a te po przeczytaniu książki nasuną się same:

  • Czy można przyzwyczaić się do śmierci na tyle, aby nie wywoływała żadnych emocji?
  • Czy da się oddzielić życie prywatne od zawodowego i po powrocie z pracy nie myśleć o dyżurze?
  • Dlaczego czasem najtrudniejszym elementem opieki nad pacjentem jest jego rodzina?
  • Dlaczego zawód pielęgniarki nie cieszy się szacunkiem w odróżnieniu od zawodu lekarza?
  • Co tak naprawdę wiedzą o nim ludzie? Jakie są kompetencje pielęgniarki i co robi w szpitalu poza zmianą pampersów, pobieraniem krwi i podawaniem leków?
  • Co zrobisz, gdy kiedyś Twoja córka lub syn powie, że chce iść na pielęgniarstwo?

Niezależnie od tego, co w życiu robisz, polecam z całego serca “W czepku urodzone”. Autorka, jak sama zaznacza, każdego dnia próbuje odczarować zawód pielęgniarki. Udało jej się? Jak myślicie?

Udostępnij