Udało Ci się zaplanować wieczór. Hurra! Nie to, że zaraz pójdziesz na randkę z mężem albo do pubu z przyjaciółką, ale prasowanie zaległe odrobisz i pranie w końcu wywiesisz, bo czeka tak od kilku godzin w pralce, to może by wypadało, żeby je stamtąd uratować. Naszykujesz na jutro rzeczy do pracy i dla niej do przedszkola. A na koniec, gdy wybije godzina duchów, na kanapie pod kocykiem przejrzysz blogową prasę, bo dawno nie zerkałaś, co nowego. Dobra organizacja czasu mamy to podstawa, a jej królową jest wieczorne usypianie dziecka.

Wieczorny rytuał usypiania dziecka

Kąpiesz więc dzieciate, w moim przypadku w liczbie pojedynczej, a następnie wybieracie książkę na dobranoc według stałego rytuału. Wygłaszasz puentę, dajesz buziaka, przykrywasz kołderką, przybijasz piąteczkę i jesteś już gotowa na nocne wojaże matki, gdy nagle pojawia się (nie)oczekiwany artefakt Twojego wymuskanego planu na najbliższe pięć godzin.

Mamo, nie idź – mówi – pogłaszcz mnie po rączce. Głaszczesz więc, a gdy przymyka oko, splatasz ręce i siedzisz w tym półmroku z miną, że niby taka nieznosząca sprzeciwu jesteś, bo w końcu i tak już dawno wybiła ta magiczna godzina, o której wszystkie dzieci w okolicy chadzają w objęcia Morfeusza.

Chyba śpi, na bosaka próbujesz przemknąć do drugiego pokoju, przybierając pozy, jakbyś od urodzenia pobierała lekcje akrobatyki. W tej kruchej ciszy słyszysz malutki głosik.

Mamo, a coś ci powiem.

Patryczek mówił, że jego babcia zjadła stare jabłko.
Mamo, nie idź, oprzyj się tu, ja coś ci powiem. Ja i Maja planujemy podróż do Londynu. Polecimy tam i zbudujemy istaurację. I pojedziemy tam same, będziemy same mieszkać.
Mamo, nie idź, a coś ci powiem. Kiedyś napiłam się twojej kawy. Kawa jest niezdrowa, prawda? I piwo też i alkohol. I od piwa kiwa się głowa <o tak>.
Mamo, a coś ci powiem, jak będę duża, to będę spać w dużym łóżku z wami, a nie w swoim malutkim.
Mamo, jeszcze nie idź, tylko mi powiedz, dlaczego mam różową skórę. A jaki kolor ma woda? A ta w wannie, dlaczego jest niebieska?
Mamo, a coś ci powiem. Dziś w przedszkolu malowaliśmy pastą do zębów lodowiska, a pasta przecież jest do zębów, a nie do kartek, prawda? Śmieszne!
Mamo, jeszcze nie idź, a wiesz, że Maja idzie do kosmetyczki? Ja też chcę iść do kosmetyczki na makijaż, ale mamo, jeszcze czekaj, a coś ci powiem!
A mamo, walentynki są codziennie i mam robić ciągle serca? A mamo, czekaj, a coś ci powiem.

I nie pójdę do łóżka. Nie. Wolę ciebie mamo od łóżka, bo łóżko jest nieodpowiedzialne i nie odpowiada.

Tym sposobem trwa wędrówka od łóżka do kanapy i z powrotem. Dzieciate umościło sobie stanowisko spania na twoim nogobrzuchu. Przesypujesz między palcami jej włosy i starasz się nie poruszyć. Sen, czujny jak motyl, podrywa się przy każdym westchnięciu. Jedno drgnienie skrzydeł, a plan szybkiego usypiania dziecka runie jak domek z kart.

Przechodzisz przez wszystkie etapy akceptacji przyszłości tego wieczoru.

Stwierdzasz, że pranie najwyżej rano powiesisz. Prasowanie przekładasz. Już nie masz siły stać przy tym żelazku. Późna godzina i nie będziesz stukać. Ale chociaż blogi poczytasz. O jutrze nie myślisz, bo wiesz, że budzik zadzwoni o 5:40, a Ty i tak wstaniesz o 6:10, ubierzecie się w pierwsze lepsze z szuflady, kawę wypijesz do połowy i znów będziesz podbiegać w drodze do pociągu albo podjedziesz do stacji rowerem.

Dobra organizacja to podstawa – mówili.
Miliony poradników, jak ogarnąć życie z dzieckiem i jeszcze pomalować paznokcie – pisali.
Jak trzymać w domu porządek i segregować zabawki – radzili.

A Ty nadal jak to Ty, w czarnej de każdego dnia, gdy piętrzą się rzeczy do zrobienia na przedwczoraj. Mimo tych wszystkich mądrości i życiowych poradników ą ę, jak tu być z gatunku matek idealnych, wsiadasz w trampkach na rower, żeby chociaż dziś nie podbiegać.

Każdy wie najlepiej, jak powinnaś ulepszyć wasze życie, żeby wszystko było sprawniej i szybciej, a Ty jak zawsze po swojemu, z laurem za złotą poradę roku w kieszeni na takie okazje, spieszysz się wszędzie, ale się nie ogarniesz. Niereformowalna w każdym calu, ale kochana i kochająca, więc może dramatu nie ma.

Najwyżej powieść grozy od czasu do czasu, a raczej jej parodia.

Udostępnij