Kilka miesięcy temu obudziłam się w innej Polsce. Nigdy, przenigdy nie przypuszczałam, że będę żyć w czasach pandemii. Na początku ciągle o tym myślałam, ale z każdym tygodniem oswajałam się z tym nowym światem coraz bardziej. W końcu trzeba żyć dalej. Tylko trochę inaczej. Odnaleźć w tej nienormalności pozornie bezpieczną kryjówkę, odskocznię, w której wszystko będzie jak kiedyś. Gdyby ktoś powiedział mi, że wydarzy się coś jeszcze gorszego, nie uwierzyłabym. A jednak kilka dni temu obudziłam się w tej Polsce. Dokładnie 22-go października 2020 roku zaczął się największy w historii Strajk Kobiet.
Obudziłam się w kraju, w którym poprzez wyrok trybunału konstytucyjnego depcze się moje prawa jako kobiety i matki.
Depcze się prawa mojej córki, która kiedyś będzie kobietą.
Wysoko postawieni sędziowie uznali, że terminacja ciąży w przypadku wad genetycznych, letalnych, głębokiego upośledzenia płodu jest niezgodna z konstytucją. Wypracowany wiele lat temu kompromis aborcyjny stał się przeszłością.
Witamy w polskim Gilead.
W kraju, w którym odbiera się nam wolność w rozwiązaniu dylematu etycznego według własnego sumienia.
Obudziłam się w kraju, w którym odbiera się możliwość zakończenia ciąży w przypadku wad genetycznych i ciężkiego upośledzenia płodu, a zarazem zamyka się poradnie, zostawia rodziców chorych dzieci samych sobie.
W kraju, w którym musisz urodzić ciężko chore dziecko, nawet kiedy ono umrze minutę po porodzie, ponieważ jego choroba uniemożliwia jakiekolwiek funkcjonowanie. Zamiast koloru tapety będziesz wybierać kolor trumienki, ale urodzić masz. Bez głowy, bez nerek, bez twarzy – masz urodzić.
Żyję w kraju, w którym domy dziecka pękają w szwach, bo nikt nie chce adoptować ciężko upośledzonego dziecka. W kraju, w którym te dzieci tułają się do końca życia po najróżniejszych ośrodkach, bo w końcu kiedyś robią się dorosłe, ich los staje się obojętny a świat odwraca oczy.
Odwraca też oczy od matek, które opiekują się swoimi chorymi dziećmi, bo znalazły w sobie tyle heroizmu, aby je urodzić i wychować. Odwraca głowę, gdy proszą o pomoc.
O tym krzyczy Strajk Kobiet, ale nasz rząd nie słucha.
Obudziłam się w kraju, w którym do walki z pandemią można siłą oddelegować samotną matkę niepełnosprawnego dziecka, bo kiedyś była pielęgniarką. To nic, że ono wymaga całodobowej opieki, ale ma już 19 lat.
Obudziłam się w kraju, w którym policja pałuje siedzącą na chodniku kobietę.Widziałam ten film. Czytałam też jej komentarz dzień po zajściu – nie rzucała kamieniami, butelkami, nawet nie mówiła. Po prostu siedziała, bo zgubiła znajomych, a jej stopy były zdarte do krwi.
Obudziłam się w kraju, w którym jeden ksiądz mówi – przeproście matki, że Was nie wydrapały, a reszta wchodzi w układy z karkami, napuszczając ich na protestujące kobiety.
W kraju, w którym o ciele kobiety decydują sądy i mężczyźni – wypowiadają się o nim bracia, ojcowie, sąsiedzi. Ludzie, którzy nigdy nie będą nosić pod sercem dziecka. Ani chorego, ani żadnego.
W tym kraju na obradach sejmu wyłącza się mównicę, kiedy kobiety chcą mówić o swoich prawach człowieka.
Obudziłam się w kraju, w którym garstka karków zrzuca ze schodów staruszkę, a policja to ignoruje i szepcze im na ucho – my nie możemy jej wynieść, ale nie będziemy wam przeszkadzać. Wstydźcie się. Wstydźcie się, wszyscy.
Żyję w kraju, w którym robi się wszystko, aby ludzie nie mogli protestować i manifestować.
W kraju, w którym za chwilę wojsko wyjdzie na ulice – co będzie robić, nie wiem, może to samo co policjant.
Co będzie jutro?
Godzina policyjna? Zakaz wychodzenia z domu? Przemieszczania się między miastami?
Obudziłam się w kraju, w którym nie chce mi się już budzić.
Niektórzy pytają, czy nie przeszkadza mi dewastacja kościołów. Nigdy nie zrobiłabym czegoś takiego i tego nie popieram, ale jednocześnie to rozumiem.
Bo kobiety są naprawdę wściekłe. Są zdesperowane. Nie mają już nic do stracenia.
Covid19 nie jest najgorszą pandemią, która mogła nam się przytrafić.
Jest straszna, ale kilka dni temu nastała kolejna zaraza… dużo gorsza. Dzieje się tu i teraz. Będą zranieni, będą ofiary, będą łzy i będą dramaty…kobiet i dzieci.
Pamiętajcie o tym wszystkim, bo w końcu nadejdzie ten upragniony moment… moment wyborów.
My nie zapomnimy. Setki tysięcy kobiet będą pamiętać. I nawet, gdy nasze głosy ucichną, strajk kobiet będzie nam grać w duszach. Poprowadzi nas.
Strajkowe slogany dotrą, z opóźnieniem, ale w końcu dotrą i wejdą w życie. I będziecie mieć na piśmie. Jasne i proste:
#wypierdalać
#strajkkobiet #tojestwojna #******** #wybórniezakaz #czarnyprotest #pandemia #nowomannokraj #myślęczujędecyduję #piekłokobiet #ogólnopolskistrajkkobiet