W dniach 1-7 sierpnia trwa światowy tydzień karmienia piersią, którego organizatorem jest World Alliance Breastfeeding Action. Mleko mamy jest najlepszym, jakie można dać dziecku. Jednak ideały to jedno, a później wychodzi różnie. Kiedyś myślałam, że karmienie piersią przychodzi całkowicie naturalnie – co to za sztuka. Wystarczy podać dziecku pierś, a ono będzie jadło, i tyle. Ot, cała filozofia. Okazało się, że nie wszystko jest takie proste, jak się wydaje na pierwszy rzut oka. Nie będę tu pisać o morderczej walce o KP, ani o tym, że mleko modyfikowane jest demonizowane.

Mamy Karmiące Piersią Inaczej “KPI”

Nie będę się rozwodzić nad tym, dlaczego się nie udało. Nie będę też wyrzucać sobie, że się poddałam bardzo szybko. Było to dawno i w tej chwili nie ma to większego znaczenia. Temat karmienia piersią przestał wywoływać u mnie jakiekolwiek emocje. Może dlatego, że jest mocno nieaktualny. Chciałam napisać o mamach karmiących piersią inaczej, bo taką mamą 4 lata temu się stałam. Utrzymywałam laktację przy pomocy samego laktatora. Mówili, że to niemożliwe, a jednak się udało przez ok. 5 miesięcy. Później przestawiłam dziecko na mleko modyfikowane, ale nie z tego powodu, że moje Karmienie Piersią Inaczej nie podziałało.

Jak wygląda dzień mamy KPI? Pewnie podobnie, jak w przypadku mamy karmiącej piersią, ale co 3 godziny trzeba zrobić sobie randkę z laktatorem. Utrzymywanie laktacji w ten sposób jest trudne, ale nie jest niemożliwe. Na pewno nie można pomijać żadnej sesji odciągania pokarmu, bo wtedy ciało otrzymuje sygnał, że to mleko po prostu jest niepotrzebne i produkcja spada. U mnie sprawdził się laktator elektryczny Medela. Warto wspomnieć, że miałam kilka laktatorów, ale nie mogłam nimi odciągnąć nawet pół kropli mleka. Udało się dopiero Medelą.

Wypróbowałam dwie metody odciągania mleka laktatorem.

  • Metoda odciągania pokarmu 775533

Polega ona na odciąganiu mleka najpierw z pierwszej piersi przez 7 minut, następnie z drugiej przez taki sam okres czasu. Po tym wraca się znów do pierwszej i odciąga przez 5 minut, to samo z drugą. Następnie znów pierwsza – 3 minuty, później 3 minuty druga.

  • Metoda 15-15

Najpierw 15 minut z jednej, a później 15 minut z drugiej. Jeśli ktoś ma do dyspozycji podwójny laktator – ma komfort odciągania z obu piersi jednocześnie. Gdy chciałam zwiększyć ilość produkowanego mleka, wydłużałam sesję z laktatorem o 2-5 minut, mimo że chodził wtedy na sucho.

Bardziej sprawdziła się metoda druga. W pierwszej trzeba skrupulatnie pilnować czasu i zdarza się zapomnieć o zerknięciu na zegarek. Teraz na pewno skorzystałabym z jakiejś aplikacji w telefonie, która pomaga wymierzyć ten czas i informuje o zmianie piersi. Wtedy nie wpadłam na ten pomysł.

Przechowywanie odciągniętego mleka – jak to rozwiązałam

Odciągnięte mleko trzymałam w lodówce w plastikowych pojemnikach. Można kupić specjalne pojemniki do przechowywania mleka. Najważniejsze, aby pokarmu kobiecego nie przechowywać w szklanych naczyniach, żeby nie stracił swoich właściwości. Świetnym rozwiązaniem wydają się pojemniki na mocz z apteki i przez krótki czas używałam ich jako pojemniki na pokarm, dopóki nie przeczytałam o Bisofenolu A, a nie miałam pewności, czy tworzywo, z którego są zrobione, nie zawiera właśnie tego mocno rakotwórczego składnika. Dlatego uważam, że do przechowywania pokarmu najlepiej korzystać z dedykowanych temu pojemników. Jeśli chodzi o podgrzewanie – tylko w kąpieli wodnej i do temperatury 37 stopni.

Co ważne, nie powinno się mieszać w jednej porcji mleka z lodówki i mleka w temperaturze pokojowej lub ciepłej. Jeśli chcemy zmieszać dwie porcje mleka z piersi, odciągnięte w różnych godzinach, powinny być w takiej samej temperaturze – najlepiej obie schłodzone wcześniej w lodówce.

Dobry podział mleka do lodówki to podstawa

Staraj się rozsądnie porcjować w lodówce odciągnięty pokarm. Jeśli odciągniesz 100 ml, a dziecko na jeden raz zjada 50 ml, lepiej rozlać to na dwa osobne pojemniki. Mleko po wyjęciu z lodówki ma określony czas ważności – drugie 50 ml może się po prostu zmarnować. Jeśli dziecko przykładowo zjada ok. 70 ml, a ja przy jednej sesji odciągnęłam 100 ml, rozlewałam mleko na 3 pojemniczki – 50 ml, 25 ml, 25 ml. Z jednego pojemnika, w którym było 25 ml pokarmu, mogłam skorzystać przy kolejnym karmieniu lub dogrzać na dokładkę, jeśli była taka potrzeba.
Do każdego pojemnika w lodówce przyczepiałam datę i godzinę odciągnięcia i w pierwszej kolejności  brałam te z najstarszym mlekiem.
Mleko w lodówce można przechowywać 2-5 dni i najlepiej w głębi półki, bo tam temperatura jest stała w odróżnieniu od drzwi, które co chwilę się otwiera. W temperaturze pokojowej możemy je przechowywać do 8 godzin, ale w sezonie wiosna/lato, gdy są upały, czas ten skraca się o połowę.
Niedojedzone mleko powinno się wylać. Stąd też dobry podział do lodówki to podstawa. Ja trzymałam się zasady, że nigdy nie chłodziłam i nie podgrzewałam dwa razy jednej porcji mleka. W pokarmie mogą namnażać się bakterie, dlatego ważne jest trzymanie się zasad jego przechowywania. Między innymi z tego powodu w pierwszych tygodniach życia dziecka wrzucałam laktator do sterylizatora po każdym użyciu. Później robiłam to raz dziennie.

Jakie są plusy i minusy KPI?

Minusem jest to, że zajmuje dużo czasu i energii na dodatkowe czynności. Jeśli karmisz piersią, dziecko ma zawsze gotowy pokarm w idealnej temperaturze. Nie musisz piersi zmywać i sterylizować. 🙂 Jeśli znów karmisz MM, przygotowanie mleka trwa 5 minut, później wystarczy tylko umyć i wysterylizować butelkę i smoczek. Jeśli karmisz piersią inaczej, musisz ten pokarm najpierw odciągnąć – jest to ok. 30 minut co 3-4 godziny, to naprawdę dużo czasu. Później przecież trzeba wyczyścić laktator, przygotować mleko do chłodzenia (lub bez tego, jeśli podasz je w przeciągu najbliższych kilku godzin – ja jednak odciągałam zawsze na zapas), potem w razie potrzeby odgrzać, nakarmić dziecko i znów myć pojemniki i butelki. Jeśli masz w domu noworodka, który tylko je i śpi (tak było w moim przypadku), jesteś w stanie to ogarnąć, choć Twój świat tak naprawdę kręci się wokół odciąganie, karmienia i zmywania. Gorzej, jeśli Twój noworodek jest typem high need baby – tutaj wybór jest naprawdę trudny i wydaje mi się, że w takim przypadku przeszłabym na to MM zamiast KPI, bo przecież nie powiesz dziecku, że go nie będziesz nosić i kołysać na rękach, bo musisz odciągać mleko. Gdy dziecko jest starsze, pokarm odciąga się coraz trudniej. Każda sesja z laktatorem wydziera czas, który mogłabyś poświecić na spacer, zabawę z dzieckiem czy jeszcze coś innego. Dziecko mniej śpi, jest ciekawsze świata i chce mieć mamę przy sobie, a nie brzęczący sprzęt. Nawet przy dobrej organizacji z każdym miesiącem będzie Ci coraz trudniej i trudniej. W tym momencie zaczniesz się zastanawiać, czy to ma sens. Nie dam Ci dobrej odpowiedzi. Życie to sztuka wyborów i nikt nie powiedział, że mają być proste.

Plusem KPI jest to, że mimo przeciwności losu, dostarczasz dziecku najlepszy pokarm na świecie, przeciwciała i całe mnóstwo składników odżywczych. Niektórzy mówią, że tylko karmiąc piersią można zapewnić dziecku prawdziwą więź i bliskość. Ja jednak uważam, że najważniejsze, aby karmić je z miłością po prostu. Karmiąc butelką też będziesz przytulać je do piersi.

Nie napisałam tego, aby jakoś szczególnie promować karmienie piersią inaczej. Chciałam jednak pokazać, że można i w ten sposób. Może trafi tu ktoś szukający odpowiedzi na pytanie, czy da się utrzymać laktację samym laktatorem. Może ten wpis pomoże podjąć decyzję, czy warto spróbować KPI, jeśli nie widać przyszłości dla karmienia piersią. Napisałam, jak to wygląda od kuchni. Tak życiowo. Bez zbędnego lukru i wstawek z heroizmem laktacyjnym w roli głównej. Moim zdaniem warto podjąć taką próbę przed przestawieniem dziecka na 100 procent mleka modyfikowanego. Nawet jeśli ma być to jedna porcja odciągniętego mleka dziennie – ona też ma znaczenie. Nie będę gloryfikować właściwości pokarmu matki – jestem przekonana, że wszyscy, a w szczególności mamy karmiące dzieci mlekiem modyfikowanym, mają tego dość po samą kokardę. Internet jest pełen takich informacji. Nie będę też demonizować mleka modyfikowanego – wychowało się na nim niejedno dziecko i założę się, że połowa z nas nigdy nawet nie zastanawiała się nad tym, czym była karmiona. Najważniejsze, aby w tym wszystkim znaleźć jakiś punkt, jakąś ostoję, której się złapiesz, gdy będzie Ci trudno. Musisz wyłożyć sobie to w głowie i rozsądnie przemyśleć, kiedy warto powalczyć, a kiedy lepiej odpuścić.

Udostępnij